Warszawa to jedna z niewielu europejskich stolic, która może pochwalić się przepływającą przez nią nieuregulowaną, miejscami naprawdę dziką rzeką. To wielki i dopiero od niedawna doceniany atut naszego miasta. A ponieważ lato w mieście trwa i pogoda dopisuje to może skusicie się na spływ kajakowy po Wiśle?
Jak to zorganizować? My akurat wykorzystaliśmy podarowany nam w prezencie ślubnym kupon z tej strony, natomiast kajaki można oczywiście rezerwować bezpośrednio u organizatora: Kajak w Stolicy (przyznam, że kontakt jest trochę utrudniony i odpowiedzi na maile przychodzą z opóźnieniem, więc nie poddawajcie się).
Ambitnie wybraliśmy najdłuższą oferowaną trasę – od Mostu Łazienkowskiego aż do Modlina. Jeśli nie macie doświadczenia kajakowego wybierzcie coś krótszego – Wawer – Śródmieście, Śródmieście – Młociny – wystarczy, żeby nacieszyć się rzeką, a będziecie mogli podnieść ręce do góry następnego dnia. Kajaki odbiera się w ośrodku koło Mostu Łazienkowskiego (a dokładnie tutaj). W zestawie otrzymacie kapoki i nieprzemakalne worki na swoje rzeczy, możecie wybrać większy lub mniejszy. Następnie krótkie szkolenie, przeniesienie kajaka na brzeg i voila!
Nasza trasa to zarówno oznakowany, warszawski kawałek Wisły (pamiętajcie – czerwona boja po prawej, zielona po lewej). Nie będę rozwodzić się nad perspektywą Warszawy z rzeki, jest inaczej, ciekawie, mnie najbardziej podobało się przepływanie pod mostami. Trochę miałam nadzieję, że wiślany prąd zrobi część roboty nie trzeba będzie tak dużo wiosłować, ale myliłam się. Bez wiosłowania nasz spływ trwałby pewnie ze 3 dni a nie 6-7 godzin :). Uważajcie na wysokości Żoliborza i Młocin – nurt jest dosyć bystry, nas, niedoświadczonych kajakarzy, przyprawił o szybsze bicie serca (jeszcze szybciej machaliśmy wiosłami). Kilka razy musieliśmy wysiadać z kajaka, nie wszystkie mielizny widać. Wysiadając z kajaka sprawdźcie, czy macie grunt – płycizna w jednym miejscu kilkadziesiąt centymetrów dalej może zamienić się w głębię. Liczyłam na przyjemny piaseczek, ale odczucie jest raczej takie jakby wkładało się nogę w szlam. Za Mostem Północnym (który niektórzy nazywają Mostem Marii Skłodowskiej-Curie) znika większość oznakowań. Tutaj Wisła robi się naprawdę dzika. Najpiękniej było w okolicach łomiankowskich łach, warto zaplanować sobie mały piknik. Ptaki (jeśli macie, to weźcie lornetkę, my żałowaliśmy, że jej nie mamy), zieleń, niebo – bajka! Staraliśmy się zgadnąć na jakiej wysokości jesteśmy, ale było nam trudno, bo z perspektywy rzeki wszystko wygląda inaczej (na szczęście pomagają Google Maps).
Piratów spotkaliśmy jakoś tak za Łomiankami. Najpierw zobaczyłam niewielką łódkę na maszcie której powiewała czarna flaga z białą czaszką. „Zobacz, piraci” powiedziałam do G. a potem nastąpił zuchwały atak na naszą jednostkę pływającą. Okazało się, że jedną z dwóch łódek, które do nas podpłynęły spływa młodzieniec powtarzający trasę dawnych flisaków (foto w galerii). Cała jego wyprawa oparta była na wymianie barterowej. Bryły soli z kopali soli w Wieliczce w zamian za to, co mogą zaofiarować spotkane na trasie osoby. W zamian za dwie ostatnie racje żywności (czyli banany), które mieliśmy na pokładzie otrzymaliśmy pokaźniej wielkości bryłę soli kamiennej. Podobno taki sposób na spływ z Krakowa do Gdańska uskuteczniło już kilka osób – ciekawy pomysł na spędzenie wakacji.
Kiedy będziecie zbliżać się do Mostu w Kazuniu Nowym (piękny most kratownicowy im. Marszałka Piłsudskiego) uważajcie na pogłębiarkę pracującą przy prawym brzegu. Nurt w jej pobliżu jest bardzo silny i trzeba się dobrze nawiosłować, żeby nie zniosło w jej kierunku. My chyba nie radziliśmy sobie najlepiej bo z urządzenia wyskoczył jakiś Pan i gwałtownie gestykulując pokazywał nam jak ominąć hałasującą maszynę. Udało się!
Za mostem w Kazuniu trzymajcie się prawego brzegu. Po pierwsze, zaraz za zakrętem zobaczycie fantastyczne ruiny spichlerza, które z perspektywy wody robią wrażenie. Po drugie – ostatni kawałek płynie się pod prąd Narwią – a cofka po prawej stronie umożliwia łatwiejsze dotarcie do celu.
Kajak zostawiacie w bazie kajakowej na plaży Twierdza Modlin, skąd macie jakieś kilkaset metrów do stacji kolejki.
Co zabrać: wodę, rękawiczki (mogą być takie na rower), nakrycie głowy, krem z filtrem, coś do jedzenia (na dłuższe trasy), ręcznik, lornetkę. Przy odbiorze kajaków zapytajcie o stan wody i mielizny – my spływaliśmy pod koniec czerwca i już wtedy Wisła miała bardzo niski stan.
Wyprawę kajakową Kwolków sponsorował mój fantastyczny zespół, który podarował nam taki prezent z okazji ślubu. Dziękujemy <3
[Best_Wordpress_Gallery id=”75″ gal_title=”Kajak w stolicy”]