Dzisiaj chcę Wam pokazać bardzo przyjemną, wymagającą około trzech godzin czasu i dobrych butów, pieszą przechadzkę wzdłuż zachodniego brzegu Capri. Trasa „Sentiero dei Fortini”, czyli ścieżka fortów liczy około 5 kilometrów i zaczyna się na północno-zachodnim krańcu miasteczka Anacapri, w pobliżu Villa Damecuta.
Villa Damecuta to w zasadzie resztki fundamentów po jednej z dwunastu willi, które zbudował na wyspie cesarz Tyberiusz. Największe wrażenie robi blisko stumetrowa loggia, która według historyków miała być przykryta portykiem i była skierowana w kierunku Zatoki Neapolitańskiej. Myślę, że w upalne, letnie dni zasiadał tam cesarz w otoczeniu dworu i patrzył na okręty płynące Zatoką chłodząc się przyjemną bryzą i napojami z lodem przyniesionym przez kurierów wprost z okrytych śniegiem stoków Wezuwiusza.
Do ścieżki fortów schodzimy krętymi, stromymi schodami. Trasa w dół, do szlaku, nie jest dobrze oznakowana, schody miejscami są bardzo wykruszone i zarośnięte, ale po mniej więcej pół godzinie zaczynają się pojawiać oznaczenia szlaku Sentiero dei Fortini. Na samej trasie oznaczenia są już bardzo czytelne i bardzo ciekawe. Kolorowe, ceramiczne tabliczki wyjaśniają jakie rośliny, zwierzęta i atrakcje historyczne można zobaczyć. Objaśnienia w niektórych miejscach są naprawdę fascynujące i można spędzić dużo czasu wczytując się w nie i szukając na przykład interesujących okazów drzew.
Sieć fortów, między którymi prowadzi trasa, powstała na początku XIX wieku, po przejęciu Capri z rąk dynastii Burbonów, wtedy rządzących w Neapolu, przez wojska Napoleona. Przez kilka lat Francuzi walczyli z Brytyjczykami, którzy wspierali dynastię Burbonów przeciwko Bonaparte o kontrolę nad wyspą. Forty były rozszerzeniem sieci umocnień w Marina Grande i uniemożliwiały dostęp do wyspy od zachodniej strony.
Pierwszy fort na trasie Orrico jest jednym z najciekawszych. To tu w 1808 roku Francuzi przeprowadzili skuteczny kontratak, po tym jak dwa lata wcześniej potężna brytyjska flota zajęła Capri. Francuzi na siłę morską Albionu odpowiedzieli podstępem. W czasie gdy francuskie okręty symulowały atak na Marina Grande inne jednostki po cichu zaatakowały prawdziwy cel – fort Orrico. Szybkie jednostki desantowały kilkuset żołnierzy z drabinami i ci „pofrunęli” po stromych ścianach ku obsadzonemu przez kilkudziesięciu żołnierzy i bronionemu przez dwie armaty umocnieniu. W walce na bagnety Brytyjczycy nie mieli szans.
Trasa od fortu Orrico do Mesola jest piękna, malownicza i bardzo przyjemna. Dopiero za Mesola robi się bardziej stromo. Zielone gaje i leśne polany ustępują miejsca skalistym klifom. Trasa wiedzie bliżej morza. Momentami trudno odnaleźć ścieżkę, jest bardzo stromo i kamieniście. Imponujące fale rozbijają się o brzeg, a jedną z rozpadlin spina nie budzący szczególnego zaufania zardzewiały most. Ale to co dla turystów jest wyzwaniem dla mieszkańców jest drobiazgiem. Tuż nad brzegiem, o który rozbijają się kilkanastometrowe fale można zobaczyć wędkarzy.
Ostatni fort na trasie to Pino. Gdy będziecie się do niego zbliżać pokaże się Wam ostatni punkt wycieczki – latarnia Punta Carena. Tuż koło tego niewielkiego, okrągłego portu, znajdziecie opis obyczaju, który już na szczęście przeszedł do historii. Chodzi o „parate”, czyli wiosenne połowy ptactwa, które na tej trasie migrowało z Afryki do Europy. Mieszkańcy Capri rozciągali rybackie sieci tuż nad brzegiem morza na ścieżce od Orrico do Pino, by wyłapywać zmęczone ptaki. Szczególnie cenione były przepiórki, które z Capri trafiały na na królewskie stoły na zachodzie Europy.
Według przewodników wycieczkę w Punto Carena należy zakończyć kąpielą na plaży przed latarnią. W lutym woda jest niezbyt ciepła, ale największą przeszkodą jest silny wiatr i bardzo wysokie fale. Woda, rozbijająca się o stromy brzeg klifu, leci w górę na kilkadziesiąt metrów.
Spod latarni do Anacapri można wrócić pieszo, ale to opcja dla twardzieli, którym nie dały się za bardzo we znaki trudy wędrówki klifami. My wybraliśmy autobus lokalnej komunikacji. Ponieważ nie ma ta kasy bilet kupicie tylko za dwa euro (bez dopłaty 0,5 euro jak w Anacapri, czy Capri).
Po wędrówce czas na posiłek. W Anacapri szczególnie polubiliśmy Zakątek Smaku, czy L’Angolo del Gusto. To niewielka, bardzo sympatyczna tawarna przy kościele Świętej Zofii w centrum miasteczka. Już przy drugiej wizycie właściciel nas rozpoznał, albo udał, że poznaje i powiedział, żebyśmy czuli się jak rodzina. Pyszne, d omowe pasty sprawiły, że tak właśnie było. W Barbarossa przy piazza Vittoro zjedliśmy bardzo przyzwoitą pizze na cienkim, chrupiącym cieście. Il Bocone przy Piazza Caprile była poprawna, ale nie zachwyciła.
[Best_Wordpress_Gallery id=”56″ gal_title=”Forty”]
1 komentarz do “Capri rajem dla piechurów”