25 lipca do Kwolków dołączył Lucek. I od tej pory nic już nie było takie samo.

Tak oczywiście podejrzewam, bo Lucek jest z nami dopiero od 10 dni. Ale już nieźle zamieszał.

Ostatnio 80% naszych rozmów dotyczy psa. Co zjadł, jak się zachowywał, co już umie, co znów zbroił. Nasze plany do tej pory przewidywane dla dwojga dorosłych zmieniły się na rodzinę 2 + 1, gdzie ten ostatni ma 4 łapy. Pozwolicie więc, że poświęcimy trochę czasu na ten zupełnie dla nas nowy obszar.

Lucek pojawił się u nas dość nieoczekiwanie, choć wielu znajomych mówi, że było się można tego spodziewać. Od stycznia jestem wolontariuszką w warszawskim schronisku Na Paluchu. Działam w Grupie Wilki (koniecznie polubcie ją na FB – tutaj), skupiającej rasy pierwotne. Psy duże, silne i niezależne, wymagające doświadczenia, nierzadko siły fizycznej i czasu poświęconego na aktywność. Chętnie opiszę niektórych naszych ancymonów. Rzeczywiście myślałam o adopcji, ale przecież wyjeżdżamy, przecież pracujemy, przecież… Czasem w wolnej chwili przeglądałam psiaki z Palucha na stronie (tutaj), przyglądałam się tym spotykanym podczas spacerów z wilkami. Zdarzało się, że któryś ujął mnie bardziej i na tym się z reguły kończyło. Rozmawialiśmy o wzięciu psa z G. i wiedziałam, że jeśli to zrobimy to będzie to psiak z Palucha.

Podczas jednej z wizyt w schronie rozmawiałam z inną wolontariuszką, która opiekuje się dość dużym psem, mimo że pracuje i studiuje jednocześnie. Powiedziała tak: „Po prostu dla mnie pies nigdy nie stanowił obciążenia”. I zasiała ziarenko.

A pewnego dnia boks koło Apolla z Grupy Wilki (tutaj) zasiedlił pewien wielkouchy jegomość. Od momentu, kiedy pierwszy raz go zobaczyłam sprawy potoczyły się raczej szybko. Rozmowa z wolontariuszem z Grupy 13 (tutaj, o grupach też kiedyś napiszę), telefon do wolontariuszki Juliana (nasz Lucek w schronisku był Julkiem), spacer PA (przedadopcyjny) i zaraz po nim wypełnienie papierów.

I wyjazd na dwutygodniowy urlop, zaplanowany od dawna, gdzie przez cały czas zastanawiałam się, czy przypadkiem ktoś nam Lucka nie zabierze. Wyobrażałam sobie, że przyjdzie ktoś z wielkim domem w jeszcze większym ogrodzie i Lucek trafi właśnie tam. A my już mieliśmy kupione legowisko, zabawki, smaczki i wiele innych rzeczy (widzę, że szykuje się post o wyprawce). Na szczęście tak się nie stało! I 25 sierpnia do Kwolków dołączył Lucek, owczarek żoliborski.

Stay tuned!